W sobotę, 26 maja, na Stadionie Olimpijskim w Kijowie w finale Ligi Mistrzów spotkają się Real Madryt i Liverpool. Zanim jednak dojdzie do starcia między Cristiano Ronaldo
a Mohamedem Salahem, przyjrzyjmy się temu, jak wyglądała ich droga do meczu o Puchar Europy.

Real Madryt

Zanim rozpoczęły się rozgrywki europejskie, faworytem numer jeden do zdobycia Ligi Mistrzów był Real Madryt. Zdaniem ekspertów drużyna prowadzona przez Zinedine’a Zidana była w stanie sięgnąć po najważniejsze klubowe trofeum w Europie trzeci raz z rzędu.

Kto przyszedł, kto odszedł.

Zespół Realu Madryt nie dokonywał wielkich transferów w czasie letniego okienka. Głośno mówiło się o przyjściu Daniego Ceballosa z Realu Betis. Hiszpański pomocnik, jedna
z gwiazd młodzieżowych Mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce, kosztował zaledwie 16,5 miliona euro. Więcej mówiło się o tym, kto opuścił zespół z Santiago Bernabeu.
Na wypożyczenie do Bayernu Monachium poszedł kolumbijski pomocnik James Rodriguez. Z klubem pożegnał się także portugalski obrońca, Pepe. Gdy skończył się jego kontrakt
z Królewskimi zasilił on szeregi tureckiego Besiktasu.

Jesienna chandra Królewskich

W fazie grupowej Real Madryt spotkał się z Borussią Dortmund, APOEL-em Nikozja oraz Tottenhamem Hotspur. Grupa ta była nazywana przez ekspertów „grupą śmierci.”
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że murowanymi faworytami do awansu do fazy pucharowej byli właśnie Los Blancos i niemiecka Borussia. Jednak to zespół z Londynu grał pierwsze skrzypce.

Real nie miał problemów w meczach z mistrzem Cypru i trzecią ekipą Bundesligi. Wygrał odpowiednio 3:0 i 3:1. Schody zaczęły się w spotkaniach z Tottenhamem. Na Santiago Bernabeu padł remis 1:1. Dwa tygodnie później na Wembley Real musiał uznać wyższość rywali i przegrał 1:3. Fantastyczne spotkanie w barwach Kogutów rozegrali Dele Alli oraz Cristian Eriksen. Honor Realu uratował Cristiano Ronaldo. W pozostałych dwóch spotkaniach Królewscy byli lepsi od rywali. Rozbili APOEL na Cyprze 6:0 i poradzili sobie
z Borussią na własnym stadionie wygrywając 3:2. Jednak rozgrywki grupowe zakończyli
na drugim miejscu w tabeli, co oznaczało, że w fazie pucharowej czekał na nich mocniejszy rywal. Ich przeciwnikiem było francuskie Paris Saint-Germain, które latem pozyskało
z Barcelony Neymara za rekordową kwotę 222 milionów euro.

Punkt zwrotny

Przed meczem z PSG nastroje w zespole Realu nie były optymistyczne. Drużyna Zidana przegrała grudniowe El Clasisco z Barceloną 0:3 przed własną publicznością. Z rozgrywek
o Puchar Króla Królewskich wyeliminowało Leganes wygrywając w dwumeczu 3:1. Francuzi byli faworytem.

Jednak właśnie spotkanie rozegrane w Walentynki na Santiago Bernabeu okazało się punktem zwrotnym dla Realu Madryt. Mecz rozpoczął się od prowadzenia paryżan. Jednak później dwie bramki zdobył Ronaldo a jedno trafienie dorzucił Marcelo. Los Blancos mieli więc przed rewanżem w stolicy Francji przewagę nie tylko bramkową, ale też psychiczną.
W meczu na Parc des Princes w składzie PSG zabrakło Neymara. Real wygrał 2:1 i czekał
na poznanie rywala w ćwierćfinale. Królewskich wylosował Juventus, kibiców czekał więc rewanż za finał z zeszłego roku.

Krok od katastrofy

Real szybko zaczął strzelanie w pierwszym meczu na Allians Stadium w Turynie Gianluigiego Buffona już w 3. minucie pokonał nie kto inny jak Ronaldo. Portugalczyk pokonał włoskiego golkipera jeszcze raz strzelając gola z przewrotki, za co dostał owację
od kibiców Juventusu. Trzecie trafienie dołożył Marcelo. Po zwycięstwie 3:0 na wyjeździe rewanż zdawał się być formalnością. Mistrzowie Włoch nie dali jednak za wygraną i po 60 minutach gry odrobili straty z pierwszego spotkania dzięki dwóm trafieniom Mario Mandżukicia i bramce Blaise Matuidiego. Zanosiło się na dogrywkę. W 90. minucie meczu Medhi Benatia faulował w polu karnym Lucasa Vazqueza i angielski sędzia, Michael Oliver, podyktował dla Realu rzut karny. Za skierowanie ostrych słów pod adresem sędziego czerwoną kartkę obejrzał Buffon. „Jedenastkę” musiał obronić Wojciech Szczęsny. Nie dał jednak rady zatrzymać Cristiano Ronaldo i Real wygrał dwumecz 4:3. Portugalczyk zdobył
w tamtym spotkaniu swoją 15. bramkę w tym sezonie Ligi Mistrzów. Trafił on do siatki rywali w 11. kolejnym meczu tych rozgrywek.

Starzy znajomi

W półfinale na Real czekał Bayern Monachium. Kibice czekali na rewanż za ćwierćfinałowy dwumecz z poprzedniego sezonu. Pierwszy mecz, rozegrany w Niemczech na Allianz Arena, rozczarował kibiców. Zespół Królewskich nie potrafił sobie stworzyć przewagi. Keylora Navasa pokonał Joshua Kimmich, przed przerwą wyrównał Marcelo. Po zmianie stron
i błędzie Rafinhi bramkę na 2:1 dla Realu zdobył Marco Asensio. Bayern atakował do końca spotkania, najbardziej w drużynie monachijczyków wyróżniał się Franck Ribery. Królewscy wygrali, jednak awans do finału wciąż pozostawał sprawą otwartą.

Rewanż na Santiago Bernabeu był spotkaniem intensywnym, przyjemnym dla oka kibica. Jednak stroną atakującą znów był zespół Bayernu. Już na początku meczu do siatki Realu trafił Kimmich. Parę chwil później wyrównał Karim Benzema. Piłkę w polu karnym Królewskich zagrał Marcelo, jednak arbiter tego nie zauważył i nie podyktował rzutu karnego. Po przerwie fatalny błąd popełnił bramkach Bayernu, Sven Ulreich. Bramkę ponownie zdobył Benzema. Wyrównanie przyniósł gol Jamesa Rodrigueza, wypożyczonego do Bayernu z Realu. Kolumbijczyk nie cieszył się z trafienia i okazał szacunek zespołowi Los Blancos. Kibice nie zobaczyli już żadnego gola. Real wygrał dwumecz 4:3 i po raz trzeci
z rzędu awansował do finału Ligi Mistrzów.

To szósty taki przypadek w historii. Poprzednio takiej sztuki dokonywali:

* Real Madryt – lata 1956 – 1960 (5 tryumfów)

* Ajax Amsterdam –  lata 1971 – 1973 (3 tryumfy)

* Bayern Monachium – lata 1974 – 1976 (3 truymfy)

* AC Milan – lata 1993 – 1995 (1 tryumf)

* Juventus Turyn – lata 1996 – 1998 ( tryumf).

Liverpool

Rywalem Realu Madryt w finale w Kijowie będzie Liverpool prowadzony przez Juergena Kloppa. Zespół niemieckiego szkoleniowca latem zasilił egipski skrzydłowy Mohamed Salah, który przyszedł z AS Romy za kwotę 37 milionów funtów. Do szeregów The Reds dołączył także angielski pomocnik Alex Oxlade-Chamberlain. Liverpool zapłacił za niego Arsenalowi 35 milionów funtów.

Przez eliminacje

Liverpool zakończył sezon 2016/2017 na 4. miejscu w tabeli Premier League. Jego przygoda w europejskich pucharach zaczęła się więc od eliminacji. Piłkarze Kloppa zagrali
z Hoffenheim, rewelacją poprzedniego sezonu Bundesligi. The Reds wygrali oba spotkania, 2:1 na wyjeździe i 4:2 u siebie. Wrócili na europejskie salony po trzech latach nieobecności.

Ofensywne wyjście z grupy

W fazie grupowej Liverpool zmierzył się z Sevillą, z którą miał rachunki do wyrównania
za przegrany finał Ligi Europy sprzed dwóch lat (porażka 1:3 w Bazylei) oraz Mariborem
i Spartakiem Moskwa. Zaczęło się od dwóch remisów, 2:2 z Hiszpanami na Anfield i 1:1
w Moskwie. Prawdziwą „strzelaninę” kibice zobaczyli w spotkaniach ze słoweńskim Mariborem. Liverpool wygrał na wyjeździe 7:0 i 3:0 u siebie. W piątym meczu grupowym
na Stadio Ramon Sanchez Pizjuan The Reds prowadzili do przerwy z Sevillą 3:0. Po zmianie stron kibice ponownie zobaczyli 3 bramki, jednak strzelali je gospodarze i spotkanie zakończyło się remisem 3:3. W ostatnim meczu w grupie Liverpool ponownie wygrał 7:0, tym razem ze Spartakiem.

Szybko, łatwo i przyjemnie

W 1/8 finału rywalami Liverpoolu była drużyna FC Porto. Piłkarze Kloppa nie mieli żadnych problemów i pokonali Portugalczyków 5:0. W rewanżu na Anfield padł bezbramkowy remis.

Pierwsze wyzwanie

Ćwierćfinałowym przeciwnikiem Liverpoolu był rywal z Premier League, Manchester City. Drużyna Kloppa przed spotkaniem w Lidze Mistrzów mierzyła się z ekipą Pepa Guardioli dwukrotnie w lidze. We wrześniu zostali rozbici 0:5 na Etihad Stadium. W spotkaniu styczniowym, na Anfield Liverpool wygrał 4:3 i sprawił, że The Citizens musiał pierwszy raz uznać wyższość rywali w meczu ligowym w tym sezonie.

Faworytem była drużyna Guardioli. W pierwszym meczu na Anfield kibice The Reds mógł przecierać oczy ze zdumienia. Liverpool wygrał 3:0 a wszystkie bramki zdobył w pierwszej połowie. Salah, Oxlade-Chamberlain i Sadio Mane wykonali swoje zadanie.

Liverpool nie mógł być pewnym swego przed rewanżem. Mecz na Etihad bardzo agresywnie rozpoczęła ekipa Manchesteru City. Już w 2. minucie bramkę zdobył Gabriel Jesus.
The Citizens powinni cieszyć się z drugiego trafienia, jednak sędzia gola nie uznał.
Po zmianie stron bramki zdobywał już tylko Liverpool. Mohamed Salah i Roberto Firmino przypieczętowali awans Liverpoolu do półfinału.

 

 

Salah wraca na stare śmieci.

W półfinale Liverpool zmierzył się z AS Romą. Dwumecz miał sentymentalny wymiar dla Mohameda Salaha, który latem opuścił Stadio Olimpico i przeprowadził się na Anfield. Zadanie The Reds nie było jednak łatwe. Roma sprawiła największą sensację w tym sezonie Ligi Mistrzów i wyeliminowała z rozgrywek Barcelonę.

Spotkanie na Anfield było wyrównane do 25. minuty. Wtedy właśnie inicjatywę przejął Liverpool. Przed zakończeniem pierwszej połowy Alisona Beckera dwukrotnie pokonał Mohamed Salah. W drugiej połowie The Reds dorzucili jeszcze trzy gole. Prowadzenie 5:0 dało Anglikom spokój i Juergen Klopp mógł pozwolić sobie na ściągnięcia Egipcjanina
z boiska. Roma wykorzystała to rozluźnienie i zdobyła dwa gole.

Przed rewanżem wynik 5:2 wcale nie dawał Liverpoolowi spokoju. Zawodnicy The Reds mieli w pamięci to, że Roma pierwszy mecz z Barceloną przegrała 1:4, a na Stadio Olimpico wygrała 3:0. Włosi i tym razem potrzebowali trzech trafień. Zadanie Liverpoolowi mógł również utrudniać fakt, że Roma na własnym stadionie nie przegrała jeszcze żadnego meczu w Lidze Mistrzów, co więcej, nie straciła także żadnej bramki w tych rozgrywkach na swoim boisku.

Ten stan utrzymywał się do 9. minuty rewanżu, Alisona pokonał Sadio Mane. Wyrównanie Romie dał przypadkowy gol samobójczy Jamesa Milnera. Przed przerwą dla Liverpoolu bramkę zdobył Georginio Wijnaldum. Po zmianie stron Roma potwierdziła, że nie przegrywa
na swoim stadionie. Bramki strzelali Edin Dżeko i Radja Nainggolan. Włochom zabrakło czasu jeszcze jedno trafienie, dające dogrywkę i wygrali 4:2. Liverpool po jedenastu latach znów zagra w finale Ligi Mistrzów.

Kto to wygra

Ciężko jest wskazać faworyta meczu finałowego. Za Realem Madryt przemawia doświadczenie, za Liverpoolem niesamowita ofensywa. Na korzyść Realu może działać fakt, że zespół jest w rytmie meczowym. Ostatnie spotkanie rozegrał 19 maja, Liverpool zaś
13 maja. Inną sprawą jest to, że Królewscy w tym sezonie rozegrali już 8, wliczając
w to mecze grupowe z Tottenhamem, spotkań z trudnym rywalem w Lidze Mistrzów.
Dla Liverpoolu będzie to pierwsze poważne europejskie zadanie. Mecze z Manchesterem City były rozgrywane w ramach Ligi Mistrzów, jednak The Citizens to wciąż rywal z rodzimej ligi. Mecz w Kijowie będzie pierwszym starciem między Zinedinem Zidanem a Juergenem Kloppem. Kibice już czekają, by usłyszeć ostatnie w tym sezonie The Champioooons.

Jan Paluch

ㅤㅤㅤㅤㅤㅤInstagram

Error validating access token: Session has expired on Tuesday, 01-Aug-23 00:58:08 PDT. The current time is Thursday, 18-Apr-24 08:35:25 PDT.